W chwili decyzji wyborca jest jak żyrant cudzego weksla: musi znać człowieka, na którego ma oddać głos, wiedzieć, czy dotrzymuje przyrzeczeń, orientować się w jego kompetencjach. Unia Wolności zasługuje na zaufanie. Ma program, jakiego Polska potrzebuje, i ludzi na pogodę i niepogodę.
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Demokracja jest na pewno najmniej złym z ustrojów (pamiętamy przenikliwy i gorzki żart Churchilla, że demokracja jest fatalnie złym systemem, ale nikt lepszego nie wymyślił), ale też niezbyt ciekawym. Reguły jej i procedury są raz na zawsze ustalone i co kilka lat głosy wyborców decydują, komu mają przypaść rządy w państwie. We współczesnych państwach demokratycznych gra rzeczywista toczy się między kilku partiami lub też tylko dwiema najsilniejszymi, a różnice między sposobem, w jaki każda z nich sprawuje władzę po zwycięstwie, są niewielkie. Partie proponujące radykalną zmianę zostały zmarginalizowane.
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Unia Wolności, w ślad za swoimi dwiema poprzedniczkami - Unią Demokratyczną i Kongresem Liberalno-Demokratycznym - wywodzi się z ruchu Sierpnia 1980 roku. Siedemnaście lat później pozostaje nie tylko podziw dla odwagi i wyobraźni, które towarzyszyły tamtym dniom, ale także przekonanie, że wola zburzenia systemu komunistycznego musi iść w parze z wolą zmieniania rzeczywistości, że wolność w gospodarce i polityce jest wartością nadrzędną, że solidarność ludzi może rozszerzać granice możliwego. Plan Balcerowicza w 1989 r. wyrastał z tego sposobu myślenia. Konieczne były działania odważne, odwołujące się do programu, a nie do taktyki gry politycznej. Działania te okazały się skuteczne - wiemy dziś o tym wszyscy.
Unii Wolności wróżono nieraz szybki rozpad, wewnętrzne podziały, Unia zaś trwa. Nie tylko „siła spokoju” i upór są u podstaw tego trwania - chociaż to ważne cechy - ale nade wszystko fakt, że Unia jest partią programu, a nie gry o stanowiska.
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Dramatem obecnego okresu jest wysoki poziom bezrobocia i nie może być dla nas pociechą, że kraj nasz nie jest w tym wyjątkiem. Proponujemy szybki i intensywny rozwój gospodarczy jako jedyne skuteczne lekarstwo na tę chorobę, bo tworząc dobre warunki dla wysokiego wzrostu gospodarczego, uzyskujemy nowe miejsca pracy i niezbędne środki do polityki solidarności społecznej. Wysuwamy program unowocześnienia polskiego rolnictwa. Obecnie jedna trzecia gospodarstw rolniczych dostosowała się do nowych warunków. Rozwijając przetwórstwo płodów rolnych oraz sektor usług na wsi i w mniejszych miastach, zapewniamy możliwość stopniowych zmian strukturalnych.
Chcemy zmienić to, co można zmienić, i przekonywać, aby solidarnie znosić to, czego zmienić nie można.
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Wyciągamy wnioski z doświadczeń polskiej historii. Uzyskaliśmy konstytucyjny przepis określający nieprzekraczalne granice zadłużenia publicznego, aby nigdy nie mogło się powtórzyć gospodarcze szaleństwo zadłużenia z okresu „realnego socjalizmu”. Uważamy, że należy promować przedsiębiorczość, inicjatywę gospodarczą, inwestycje – po to, by nie powtórzyło się doświadczenie czasów saskich, kiedy to „za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Słowem: aby nie przejadać przyszłości. Chcemy, żeby szybka prywatyzacja uzdrowiła gospodarkę, żeby z owoców prywatyzacji mogli skorzystać również pracownicy sfery budżetowej, żeby służyła ona potrzebom publicznym. Podatki powinny być z góry ustalone, ale przyrzekamy obniżenie ich do granicy stosowanej w krajach wysokiego rozwoju gospodarczego.
23 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Nie stawiamy pytania, czy państwa ma być mało czy dużo, ale jakie to ma być państwo. Chcemy państwa obywatelskiego i sprawnego, które skutecznie gwarantuje swobody polityczne i poczucie bezpieczeństwa obywatela. Uważamy, że państwo opiekuńcze, scentralizowane i zbiurokratyzowane źle służy ludziom. Chcemy państwa pomocniczego, życzliwego, samorządowego. Wprowadzimy wyższe szczeble samorządu: powiat i województwo. Ostatnie miesiące zmagań z powodzią wykazały potrzebę takiej organizacji samorządu, jak też wprowadzenia nowego podziału administracyjnego. Oznacza to, że władza jest bliżej obywatela, a grosz publiczny wydawany jest oszczędnie i gospodarnie. Wymaga to także zwiększenia budżetu samorządów: czwarta część podatku od dochodów osobistych powinna pozostawać w gminach, zaś doprowadzić chcemy do sytuacji, gdy ponad połowa tego podatku pozostawać będzie w dyspozycji gmin i ponadgminnych struktur samorządu. Unia Wolności opowiada się za Polską lokalną, w której odnajdą swoje miejsce społeczności lokalne.
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Ideę wolności wiążemy nierozdzielnie z niepodległością. Szacunek dla kombatantów polskiej niepodległości, dla żołnierzy Polski podziemnej i polskich żołnierzy wszystkich frontów ostatniej wojny oraz poszanowanie narodowej tradycji i kultury łączymy z wolą pełnego uczestnictwa w integracji europejskiej. Członkostwo w NATO i Unii Europejskiej jest gwarancją niepodległości i realizacji naszej szansy na pomyślność materialną. Wymaga to nadal wielkiego procesu przystosowania się, przyspieszenia prywatyzacji, dynamicznego rozwoju gospodarczego. Racjonalnym i właściwie zrównoważonym budżetem zapewnimy unowocześnianie armii i stopniowe dostosowanie jej do standardów euroatlantyckich. Taką politykę chcemy realizować. Nie ma co się bać otwarcia na Europę i na świat: Polska może uzyskać miejsce i rolę podmiotową w Europie.
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Bill Clinton w swojej kampanii wyborczej odwoływał się do prowokacyjnego hasła "Economy, stupid!" ["Gospodarka, głupcze!"]. Że gospodarka jest ważna - wszyscy wiemy. Nie dociera jednak do nas w pełni prawda, że nasz sukces zależy teraz najbardziej od edukacji. Mamy wiele szkół wyższych i średnich na europejskim poziomie, ale zaczynamy pozostawać w tyle za innymi krajami europejskimi w poziomie wykształcenia masowego. Chcemy rozszerzyć dostęp do szkół średnich i wyższych nie tylko przez politykę promocji państwowej, ale także reformę systemu finansowania szkół, rozwój systemu bonów edukacyjnych, stypendiów i kredytów bankowych. Unia traktuje "skok" edukacyjny jako priorytet narodowy, który dotyczy losu każdej rodziny. Właśnie edukacja w powiązaniu z rozwojem gospodarczym i przedsiębiorczymi inicjatywami tworzy szanse dla małych miast i wsi, tworzy szanse dla młodego pokolenia.
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
W polityce jest jak w życiu – warto się kierować uczciwością i przyzwoitością. Chodzi o to przede wszystkim, żeby państwo było uczciwe. Przywiązywaliśmy duże znaczenie do ustawy o zamówieniach publicznych i domagamy się jej przestrzegania, bo to ukróca korupcję. Nie pozwolimy, aby trwało „rozdawnictwo” urzędów i przywilejów, faworyzowanie „swoich”, wytwarzanie przez nadania władzy posłusznej jej klienteli politycznej. Urzędy trzeba poddać zasadzie służby cywilnej, przywrócić szacunek dla kwalifikacji, dobór kadr podporządkować kryterium kompetencji i umiejętności. Wszyscy muszą być jednakowo odpowiedzialni wobec prawa, dlatego nie pozwolimy, aby immunitet parlamentarny osłaniał przestępstwa i wykroczenia.
23 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Znakomity historyk francuski Fernand Braudel napisał kiedyś, że ludziom potrzebne są trzy rzeczy: zdrowa gospodarka oparta na zasadach rynkowych, państwo demokratyczne i wolność oraz trochę braterstwa. Ostatnie dwa dziesięciolecia nauczyły nas ceny i skuteczności owego braterstwa, które określamy bardzo polskim słowem –solidarnością. W trudnej próbie obrony przed powodzią odnaleźliśmy znowu znaczenie solidarności. Chcemy, żeby wszyscy ci, którzy wołają SOS, mogli liczyć na zrozumienie i pomoc. Chcemy, żeby solidarność była traktowana nie tylko jako wartość, ale także jako dyrektywa polityki społecznej.
23 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Panie Prezydencie! Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Mam zaszczyt przedstawić program naprawy państwa. Program nowego rządu, który utworzyły wspólnie Akcja Wyborcza Solidarność i Unia Wolności – ugrupowania wywodzące się z demokratycznej antykomunistycznej opozycji. Po 1989 r. podzieliły nas poważne różnice programowe i odmienne wybory polityczne. Dzisiaj postanowiliśmy zespolić swe siły w jednej koalicji. Połączyło nas wspólne przekonanie, że Polskę trzeba i można zmienić. Naprawić to, co w niej złe. Musimy zrobić wszystko, by tej szansy nie zmarnować. To jest ważniejsze od różnic, które istniały i istnieją pomiędzy nami.
[...]
Dziś nauczeni bolesnymi doświadczeniami chcemy nadrobić stracony czas, zrobić to, czego nie zrobiono zaraz po 1989 r.
Tamten rok był początkiem końca komunizmu w naszym kraju, komunizmu, który mimo prób reform pozostawał niezmiennie ustrojem totalitarnym i przestępczym, w którym nie były respektowane podstawowe prawa i wolności obywatelskie. Komunizmu, który doprowadził do gospodarczego i cywilizacyjnego upadku naszego kraju.
Rok 1989 był, jak wspomniałem, początkiem końca komunizmu w Polsce. Zrobię wszystko, aby nasz rok 1997 był zapamiętany jako rok początku naprawy państwa, ostatecznego zerwania ze złą przeszłością.
Warszawa, 10 listopada
„Gazeta Wyborcza” nr 263, z 12 listopada 1997.
Dobrze, że przychodzi do Unii dużo młodych ludzi. Ale musimy sobie i dla nich, i dla nas zadać pytanie, dlaczego się właściwie jest w polityce, a nie na przykład w biznesie.
Mamy dwie skrajne postawy. Z jednej strony upadek tych systemów myślowych, które wieszczyły szczęśliwość świata i które skończyły się Oświęcimiem albo gułagami. Bo uważały, że w wieszczeniu tej szczęśliwości świata wszystko w polityce jest dozwolone, że można uszczęśliwiać ludzi na siłę. Reakcją na to jest inna postawa. Postawa, że świata zmieniać się i tak nie da, wszystko jest grą i w tej grze trzeba mieć tylko mocne łokcie i dobrze się przepychać.
[...] Ciesząc się bardzo z napływu [do UW - red.] młodych ludzi, przestrzegam ich przed wchodzeniem do polityki, jeżeli będą uważać, że polityka jest tylko grą. Bo wtedy lepiej niech idą do biznesu [w przeciwnym razie - red.] zobaczą po pewnym czasie, że zmarnowali swoje własne życie. Tu trzeba o coś walczyć, tu o coś chodzi. Ale również i starszych przestrzegam przed postawą, że troszczy się człowiek tylko o to, żeby z gry nie wypaść. [...] System totalitarny, sposób myślenia totalitarnego upadł, ale na to nie może być receptą, że wszystko jest dozwolone i trzeba się tylko mocno rozpierać w grze. Na to musi być receptą demokratyczne myślenie, że wprawdzie ideału się na tym świecie nie zbuduje, nie ma idealnego ustroju, demokracja też nie jest idealnym ustrojem, ale świat zmieniać można i polepszać go można.
ok. 3 marca
„Gazeta Wyborcza” nr 52, z 3 marca 1998.
O gospodarkę mającą taki społeczny sens trzeba było w Polsce zdecydowanie walczyć, począwszy od 1989 r., i jeszcze bardziej trzeba walczyć teraz - z siłami demagogii, złej wiedzy i złej wiary, grupami interesu, politycznym egoizmem i krótkowzrocznością, które kierują się zasadą "im gorzej, tym lepiej".
Elementarnym tego warunkiem jest dalsze równoważenie finansów państwa, które umożliwi obniżkę stóp procentowych. Tylko w ten sposób możemy zmniejszać ryzyko załamania wzrostu gospodarczego, a więc i skoku bezrobocia. Przeciwstawianie budżetu interesom społecznym jest zawsze przejawem demagogii. W obecnych warunkach Polski jest to demagogia wyjątkowo nieodpowiedzialna.
Dla umocnienia wzrostu gospodarki trzeba również szybko i sprawnie prywatyzować pozostałą część sektora państwowego, poprawić prawną obsługę firm, zmniejszać podatkowe i biurokratyczne ciężary nałożone na przedsiębiorców.
8 kwietnia
„Gazeta Wyborcza” nr 90, z 15 kwietnia 2000.